Chiny - poza targami w Szanghaju
Chiny to w naszych kryteriach, bardzo dziwny rynek. Chłonny jak mało który na świecie. Właściwie, porównywalny jedynie z rynkiem amerykańskim, choć też nie do końca. Każdego roku powstają nowe marki, które pochłaniają tradycyjne, drogie i luksusowe marki europejskie (jak choćby Volvo należące do Geely). Dla wielu naszych marek, Chiny to obecnie miejsce, gdzie być trzeba, powinno się zaistnieć, bo w innym przypadku czeka stagnacja, spadek sprzedaży, bądź… bankructwo. Dla takich producentów jak Ferrari, Lamborghini, Aston Martin, Porsche, Rolls-Royce czy Bentley to miejsce, gdzie cały czas odnotowują rekordowe wzrosty sprzedaży! Ale nie tylko ekskluzywność się sprzedaje. Audi, BMW czy Mercedes, czyli auta premium, także przedstawiają specjalne wersje modeli - niekiedy są to po prostu wersje przedłużone (zamożni Chińczycy kochają być wożeni!), albo opracowywane są specjalne, absolutnie odmienne samochody tylko i wyłącznie dla Chin. A propos "bycia wożonym", nie jest to takie dziwne, i nie jest to wcale wymysł. Społeczeństwo - na przykład w takim Szanghaju - jest jak rollercoaster, część stanowią potwornie zamożni, rządzący tysiącami pracowników. A część to absolutna bieda, która żyje z dnia na dzień, nie tak rzadko stołując się w okolicznych koszach na śmieci, zamiast w restauracjach, w których danie kosztuje setki dolarów! Kolejna sprawa, to odległości. O jednej porze dnia trzypasmowe ulice (które wydają się tutaj absolutnym minimum) są puste niczym po apokaliptycznej...